Forum Stowarzyszenie MAGURYCZ Strona Główna Stowarzyszenie MAGURYCZ
Wszystko co związane z działalnością "Magurycza"
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

elita...

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Stowarzyszenie MAGURYCZ Strona Główna -> "Trybuna Kamienia"
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
szymon NGK Magurycz
głowa Magurycza



Dołączył: 07 Cze 2006
Posty: 598
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: nowica

PostWysłany: Czw 11:29, 25 Gru 2008    Temat postu: elita...

Dla mnie oni są elitą
Rozmowa z Szymonem Modrzejewskim ze Stowarzyszenia MAGURYCZ

Szymon Modrzejewski od 1987 r. zajmuje się porządkowaniem i rekonstrukcją cmentarzy wszystkich wyznań i innych zabytków kultury materialnej na obszarze Bieszczadów, Beskidu Niskiego i Roztocza.
Od 1997 roku Szymon Modrzejewski prowadził obozy remontowe w oparciu o założoną prze siebie Nieformalną Grupę Kamieniarzy MAGURYCZ. W 2007 grupa przekształciła się w stowarzyszenie. Więcej o MAGURYCZU znajdziesz na stronie internetowej: [link widoczny dla zalogowanych]

- Podstawą działalności Magurycza jest praca społeczna. Skąd pomysł, żeby praca przy remoncie cmentarzy miała charakter wyłącznie społeczny?
- Pierwszy obóz zorganizowaliśmy w 1987 roku na cmentarzach w Bystrem i Michniowcu w Bieszczadach. To był pomysł Stanisława Krycińskiego (z zamiłowania historyka i krajoznawcy, członka SKPB Warszawa oraz Społecznej Komisji Opieki nad Zabytkami Sztuki Cerkiewnej – przyp. red.). Zdawaliśmy sobie sprawę, że skoro trudno zorganizować fundusze, żeby konserwować stare nagrobki na Cmentarzu Powązkowskim, to kto da pieniądze na remont starych opuszczonych cmentarzy w Bieszczadach, szczególnie, że nie są one nawet wpisane do rejestru zabytków. Stanisław Kryciński wpadł na pomysł, żeby zebrać ludzi, którzy coś potrafią. Jego zaproszenie przyjął konserwator zabytków Janusz Smaza z warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych. Podczas dwóch obozów, w których uczestniczył, zdążyliśmy się od niego sporo nauczyć. Później, mając podstawowe umiejętności technik konserwatorskich, byliśmy już w stanie sami remontować cmentarze. Obawiam się, że jeśli którykolwiek z nas zabiegałby o to, żeby zrobić to drogą urzędową, nie odbyłby się nawet jeden obóz.

- Dla jednych praca społeczna jest pomysłem na wakacje na jeden sezon, dla innych jednorazową przyjemnością, dla innych pomysłem na życie. A czym praca społeczna jest dla Ciebie?
- Od pracy społecznej jestem po prostu uzależniony. Może ktoś powiedzieć, że to pasja – w sumie tak, bo interesuje mnie sztuka sepulkralna, jestem kamieniarzem. Fascynuje mnie, że mogę przyciągnąć ludzi, zarazić ich miłością do tego, co robię. Wszystko tak, ale poza tym bez pracy społecznej nie wyobrażam sobie mojego życia. Nie wiem, co bym dzisiaj robił, gdybym te 22 lata temu nie trafił na cmentarz. Do mnie to przyszło samo. W 1997 roku nastąpił przełom, który uświadomił mi, jak, to co robię, jest dla mnie ważne. Przez lata nasza działalność finansowana była przez Towarzystwo Opieki nad Zabytkami. I w jednym roku na dwa tygodnie przed wyjazdem na obóz dowiedziałem się, że pieniędzy nie dostaniemy. Wtedy pomyślałem, że po tylu latach to nie może się tak po prostu skończyć. Wtedy trafiłem do Fundacji Batorego i tak długo chodziłem tam i prosiłem, że obóz się odbył i to jedynie z dwu tygodniowym późnieniem. Tak zaczęła się przygoda z Magurycza z organizacjami pozarządowymi.

- Powiedziałeś, że nie lubisz terminu wolontariat. Dlaczego?
- Nie lubię nazwy wolontariat, bo powstało niedawno i właściwie nie przystaje do działalności Magurycza. Muszę przyznać, że z takim ustawowym wolontariatem to raczej mamy mało wspólnego. Na naszych obozach pracujemy od świtu do nocy, nie krócej niż od 8.00 do 20.00 – właściwie tak długo, jak długo jest światło dzienne. Nasi wolontariusze nie śpią w hotelach, nie jeżdżą na wycieczki, a mimo wszystko są zadowoleni. Potrafią pracować w bardzo ciężkich warunkach, nawet kiedy przez tydzień leje deszcz. Inni przy takiej pogodzie nie chcieliby ruszyć się z domu na krok.

- No właśnie, badania wskazują, że mamy kryzys wolontariatu, że coraz mniej osób chce pracować społecznie, pomagać innym. A Ty namawiasz ludzi do tak ciężkiej pracy fizycznej. Nie masz z tym kłopotów?
- Szukam ludzi do ciężkiej pracy i to bez wynagrodzenia, ale, jakby nie patrzeć, od 1987 roku nic się w tej materii nie zmieniło – ciągle pojawiają się chętni. Zmieniła się tylko średnia wieku, jest wyższa. Przez 45 obozów przewinęło około 500 osób. Niektórych nie pamiętam, bo przyjechali tylko raz, ale bardzo wiele osób przyjeżdża dłuższy czas, nawet przez kilka lat.
Ludzie bardzo cenią pracę, która dużo ich kosztuje, przy której naprawdę się zmęczą. Mają ogromną frajdę, kiedy własnymi rękami oczyszczą stary nagrobek. Wspominają to przez lata. A są to przecież ludzie, którzy na co dzień zajmują się zupełnie innymi rzeczami. Mam jednego wolontariusza, który jest dyrektorem w międzynarodowej firmie komputerowej.
Ja po prostu stawiam ludziom jasne zasady – u nas wstaje się o 7.00, samemu trzeba zrobić sobie posiłek i idziemy do pracy. Śpimy przy cmentarzu, żeby mieć blisko do pracy, myjemy się w pobliskim potoku, gotujemy na ognisku. To są naprawdę spartańskie warunki.

- To jak Ty to robisz, jak znajdujesz chętnych do pracy?
- Chętni do pracy znajdują się niezmiennie od 22 lat, mimo iż Magurycz nie prowadzi naboru w tradycyjnym tego słowa znaczeniu. Ponieważ wielokrotnie nas do tego namawiano, niedawno podjęliśmy próbę naboru przez Internet. W naszym przypadku nie okazało się to dobrym sposobem komunikowania.
Ludzie u nas pojawiają się głównie dzięki poczcie pantoflowej, dzięki kontaktom koleżeńskim. Nie przepytuję ludzi z motywów, bo w przypadku takiego przedsięwzięcia motywy mogą być bardzo różne. Głównie są to ludzie, którzy lubią się angażować. Ale o tym dowiaduję się dopiero później. Oczywiście, staram się zarażać ludzi swoją pasją, jak najwięcej im opowiedzieć, gdyż ta działalność ma wiele różnych kontekstów. Poza pracą można dowiedzieć się czegoś o historii, współistnieniu, i innych dobrych rzeczach, które, jak wierzę, na ich gruncie mogą konstruować lepszy świat.

- Kto najczęściej przyjeżdża na obozy organizowane przez Magurycz?
- Naszymi wolontariuszami są głównie kobiety, w większości osoby w środku studiów, dwudziestoparoletnie. Jak zaczynaliśmy, pod koniec lat osiemdziesiątych, były to głównie osoby na przełomie liceum i studiów, więc ta średnia wieku się przesunęła. Ogólnie rzecz biorąc naszymi wolontariuszami są osoby otwarte, bardzo często związane z górami, turystyką, zainteresowane wielokulturowością. Zdarzają się też osoby, które nie są otwarte na świat, ale przyznam, że udział w obozie potrafi ich zmienić.

- Praca społeczna zmienia ludzi?
- Na pewno. Tyle że w naszym przypadku jest dość łatwo. Bo przychodzisz do pracy, w ciągu dwóch dni naprawiasz nagrobek i od razu widzisz efekt swojej pracy. Sprawa wygląda inaczej w przedsięwzięciach długofalowych. W każdym razie nasi wolontariusze rozumieją, że praca społeczna polega na tym, żeby być efektywnym, a nie efektownym, żeby jak najlepiej wykorzystać czas na pracę.
A czy praca społeczna zmienia ludzi? Jasne. Kiedyś nauczycielka z Liceum Renowacji Zabytków Architektury z ul. Młynarskiej zapytała mnie, czy na obóz może przyjechać dwóch uczniów, którzy chcą zaliczyć praktyki zawodowe. Bardzo nie lubię takich sytuacji, bo tacy ludzie nie mają imperatywu w sobie, tylko imperatywem jest zaliczenie praktyk. Nie lubię takich pobocznych motywów, gdyż jest duża szansa, że ci ludzie nie będą chcieli uczciwe pracować, ale będą chować się za nagrobkiem i udawać, że coś robią. Mimo wszystko się zgodziłem. Kiedy na obóz przyjechało dwóch skinheadów, nie sądziłem, że to oni. Myślałem, że to jacyś lokalesi, który przyszli narobić nam kłopotów. Jednak, po dwóch tygodniach wspólnej pracy na cmentarzu, żegnaliśmy się jak starzy kumple z podwórka.

- Czy żeby być wolontariuszem, pracować społecznie trzeba być pewnym typem człowieka, typem społecznika?
- Parę razy wspomniałem o pewnym typie osób. Ale to chyba nie jest tak do końca. Myślę, że częściowo można to w nich wytworzyć, odkryć. Sądzę też, że wiele z osób, które pracują społecznie, to osoby, którym radość daje praca w grupie. Podczas pracy na cmentarzu mają poczucie, że razem mogą zrobić więcej. Sukces nie ma dla nich wymiaru finansowego. Dzięki pracy społecznej czują się lepsi. Ja osobiście uważam ich za elitę. Ludzi, którzy chcą coś zmienić, chcą wpływać na otaczającą ich rzeczywistość.

****

Zapytałam dwie uczestniczki obozów MAGURYCZA, dlaczego zdecydowały się społecznie pracować na cmentarzach.

Magda, studentka z Warszawy
Nie mam wielkiej potrzeby marnowania czasu na pracę na zmywaku w Anglii. Wolę w tym czasie zrobić coś bardziej sensownego. Ta praca pokazała mi, jak rezygnować z siebie dla innych. W moim przypadku ta ciężka praca podnosi poczucie własnej wartości. Nie jestem ani duża ani specjalnie silna, a odrobiną czasu i odrobiną siebie jestem w stanie zrobić coś co jest pożyteczne. To jest strasznie budujące, że stać mnie na więcej.

Magda, studentka z Krakowa
Może w innym wymiarze ta praca nie byłaby taka fajna. W pracy na cmentarzu jest dla mnie jakaś magia. Tam się dużo człowiek może dowiedzieć, nie tylko o innych, ale i o sobie. Pracując w ciszy, na cmentarzu, mamy czas na refleksje, przemyślenia. Na obozy przyjeżdżają ludzie różnych wyznań i od nich na przykład dowiedziałam się więcej o prawosławiu. Niesamowita jest ta różnorodność wyznań, osobowości. Każdy z nas jest inny, ale akceptujemy swoją odmienność – i to jest właśnie fascynujące w pracy w Maguryczu.
Very Happy Very Happy Very Happy Very Happy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kinga




Dołączył: 07 Cze 2006
Posty: 183
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Stolica WRB

PostWysłany: Pią 13:52, 26 Gru 2008    Temat postu:

A cóż to za wywiad? I gdzie ukazał się on był? Ponadto - cóż to za tajemnicze Magdy, może tak po ludzku byśta podpisali... Czy to nie czasem Sztokfisz i Pałyska?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
szymon NGK Magurycz
głowa Magurycza



Dołączył: 07 Cze 2006
Posty: 598
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: nowica

PostWysłany: Pią 14:58, 26 Gru 2008    Temat postu:

Tak
to Rybaj i Admirał, a to na: [link widoczny dla zalogowanych]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Stowarzyszenie MAGURYCZ Strona Główna -> "Trybuna Kamienia" Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin